2023.01.31 – Duchowość ignacjańska – „Kim jestem. Do czego dążę”

 

Wprowadzenie

Rozeznawanie – Urok czy magia?

 

Legenda mówi, że Syreny, czarujące i demoniczne mieszkanki pewnej wyspy na zachodzie wielkich wód, w połowie kobiety a w połowie ptaki, czarem swego śpiewu uwodziły nieodparcie żeglarzy przepływających przez ten wąski przesmyk morza, doprowadzając do tego , że wszyscy ginęli rozbici o skały.

Podczas swej powrotnej podróży Ulisses zatkał woskiem uszy swych towarzyszy, aby nie słyszeli śpiewu i nie dali się uwieść. Sam natomiast kazał się mocno przywiązać do masztu, aby usłyszeć głos syren nie doznając jednak katastrofalnych konsekwencji.

Orfeusz natomiast zaintonował bardziej melodyjną pieśń, która zaczarowała Syreny pozostawiając je skamieniałe i nieme.

 

1. Droga Mleczna

 

Postawa prosta, owoc powolnej ewolucji, pozwoliła człowiekowi stanąć przed kimś sobie podobnym. W ten sposób spotkał twarz innego.

Lecz postawa na wznak, z twarzą ku górze, jaką zajmuje podczas snu – zwierzę kuli się – pozwala mu w rzeczywistości stanąć wobec nieba. I rozpoczął człowiek żeglugę po bezmiernie ciemnej przepaści, aby poszukać jakiegoś tajemniczego oblicza, oblicza Tego INNEGO, z pokładaną w sercu nadzieją na Jego spotkanie lub przynajmniej odgadnięcie. Jeśli inni, chociaż są różni, upodabniają się do Niego, to może więc istnieje jakieś wspólne oblicze, do którego upodabniają się wszyscy, od którego wszyscy pochodzimy i do którego zmierzamy?

To stanowi początek drogi człowieka. Ze zwykłego człowieka rzemieślnika (faber) stał się kontemplatorem (kontemplator) i pielgrzymem (viator). Stał się zwierzęciem, które nie tylko działa, ale obserwuje i rozwija się usiłując dociec skąd pochodzi i dokąd zmierza jego działanie.

Podczas bezsennych nocy człowiek obserwował ciemność, aby uchwycić jakiś niepewny znak, który oświetliłby jego krótkie, zbyt krótkie życie. Przez tysiące lat, wpierw nim ziemskie ognie zaciemniły ognie niebieskie, poszukiwał ponad sobą próbując dociec, jakie jest jego przeznaczenie. Jaką drogą do osiągnięcia ojczyzny jego pragnień, jego domu, być może tego samego domu, jaki posiada INNY, którego oblicze zdawało się ukazywać w nieskończonych oczach nocy, wskazywało mu drżące światełko „jego” gwiazdy?

Starożytni utrzymywali, że każdy człowiek rodzi się pod swoją gwiazdą i że pod nią umrze. Gwiazdę wielkich osobistości stanowiła kometa ze stosownym ogonem. Człowiek od początku starał się w gwiazdach odnaleźć ścieżkę, która doprowadziłaby go do jego przeznaczenia. Mieszka on bowiem zawsze gdzie indziej, wszędzie „obcy” (A. Camus), gdyż pozostaje obcym sobie tak długo, dopóki nie zamieszka tam skąd wyszedł.

Kontemplując jednak niebo człowiek nie utracił ziemi. Przeciwnie, mógł orientować się  i poruszać się po niej w sposób rozumny, czyniąc ją zamieszkalną i piękną. Wzrok skierowany ku górze zrodził na dole poezję i astronomię, miarę czasu i przestrzeni, taniec i muzykę, liturgię i matematykę. Rzeczy dobre i piękne są dla śmiertelników córkami nieba, gwiazdami, które rozbłysły na ziemi. Nauka i sztuka, filozofia i religia, cała kultura pochodzi z kontemplacji nieba, jest jego odbiciem na ziemi.

„Rozeznawać” (con-siderare), być z gwiazdami w poszukiwaniu własnej rzeczywistości, stanowi źródło myślenia i działania człowieka. Dopiero wówczas, gdy człowiek odnajduje własną gwiazdę „pragnie” (de-sidera), przestaje rozeznawać (considerare), gdyż poznaje swój cel, ku któremu winien zmierzać.

Człowiek jest zwierzęciem „ekscentrycznym”. Posiada swoje centrum poza sobą, które ukierunkowane jest ku przedmiotowi jego pragnień. Jedynie tam żyje, gdyż jedynie tam ma swój dom. Ktoś mieszka tam, gdzie kocha, a nie gdzie przebywa. Dlatego nieustannie porusza się, aby dotrzeć tam, gdzie już przebywa jego serce. Nie może przecież żyć bez serca.

Poprzez swoje niepokojące rozszczepienie Droga Mleczna stanowi symbol każdej „podróży”. W różnych tradycjach ludowych porównywana jest do węża lub rzeki, do śladu kroków lub bryzgów mleka, do wielkiego niebieskiego drzewa, przelotu ptaków i duszy. Jest drogą pielgrzymów, badaczy i mistyków, drogą niebieską, która łączy ziemię ze swoją tajemnicą.

Dokąd podążać? Świetlisty znak jest w sposób widzialny nakreślony, jednakowy dla wszystkich, dla tych ze Wschodu i tych z Zachodu. Ale co wskazuje zagadka rozdroża istniejąca w ludzkim sercu?

Na to pytanie trzeba dać tę samą odpowiedź jak na problem dokąd iść? To, czego człowiek na próżno poszukuje starając się zgłębić przepaście nieba lub przebiegając powierzchnię globu ziemskiego, może znaleźć jedynie w swoim sercu.

Wejść w serce to jedyna droga powrotu, chociaż pełna niejasności, bardziej niż Droga Mleczna.

Ale jak można wejść w serce odnajdując ową nić Ariadny, która doprowadziłaby do pozytywnego wyniku przedsięwzięć?

Istnieje wiele książek, które mówią o drogach życia wewnętrznego. Istnieje wielkie pragnienie życia wewnętrznego. Czyżby po przeminięciu mody na zmianę struktur nastąpiła tendencja chronienia się w intymizm? A może intuicyjnie wyczuwamy, zgadnie z „poufną wypowiedzią” Jezusa, że gdy „dwie rzeczy staną się jedną, i to co zewnętrzne stanie się wewnętrzne”, wówczas nadejdzie Królestwo?

Głód wzmaga apetyt. Istnieje obfita literatura wszelkiego rodzaju i dla wszystkich gustów, począwszy od ascetycznych praktyk wschodnich aż do tych regresywnych zachodnich, jak np. New Age.

Cechą charakterystyczną tych wszystkich poszukiwań jest skoncentrowanie się na sobie, „samowystarczalność” (selfismo). Pośród wielkiego dymu – opium jest zawsze przynajmniej w zakrystii każdej świątyni – jest także wiele dobrych idei, zależnych od wspólnych postaw, często od chrześcijaństwa. Jednak wszystkie te próby, maja za cechę wspólną samozbawienie, zamykają człowieka w jego własnej skorupie, abstrahują od Boga, Chrystusa, od Jego ciała i Jego historii. Co najwyżej odwołują się do jakiegoś nieokreślonego boga teistycznego, niezbyt określonej mglistej idei będącej ostatecznym owocem sublimacji ewolucyjnej, otoczonej najczęściej eterycznymi postaciami anielskimi, której wartość jest równa im samym. Chrystus zredukowany został do jakiegoś mało inteligentnego guru głoszącego absurdalne prawdy, wzniosłe kłamstwa, które pomagają snuć piękne sny wbrew złej rzeczywistości, mając na celu jej usprawiedliwienie (guru są najbardziej szkodliwymi osobami na przestrzeni historii, a to przede wszystkim dzięki ich pobożnym uczuciom).

Są to ideologie, które z biegiem czasu wywołują i pogłębiają próżnię, którą pragną zapełnić. Każda idea, która odrzuca rzeczywistość Boga, który stał się ciałem, jest podobna do cysterny, którą odłączono od źródła. Opuszcza źródło wody żywej, by wykopać sobie cysterny popękane, które nie utrzymują wody (por. Jr 2,13). Chyba tylko wodę cuchnącą i zatrutą.

Nasz wiek poznał dobrze niszczące skutki takich ideologii. Im bardziej ideologie te uważane były za dobre, tym mocniej uzasadniały i przyczyniały się do wzrostu szkód. Tak będzie i w przyszłości, jeśli z zacietrzewieniem będziemy produkować nowe idee. Wszystkie one mają tę samą wspólną cechę: negują transcendencję  i oscylują jak wahadło z zewnątrz do wnętrza, od tego co materialne do spraw psychologicznych, uważanych niejednokrotnie za sprawy duchowe.

W każdej epoce antychryst przybierał dwie przeciwstawne i jednorodne maski, odpowiednie do kultury danej chwili. W ten sposób może zwodzić na dwóch frontach. Dziś w epoce upadku myśli, w Kościele przybiera aspekt absolutnej pewności zamiast prawdy. W świecie próbuje zdyskredytować to, co jest prawdą. W życiu osób świeckich podaje za absolutną prawdę to, co jest niepewne, odrzucając to wszystko, co dotychczas stanowiło prawdę.

Ale moneta zarozumialstwa posiada drugie oblicze, mianowicie rozpacz. W końcu antychryst pozwala na zrzucenie obydwu masek i objawia swoje (nie-) oblicze, wiecznie identyczne z nim samym. Czarująca syrena zawsze wyśpiewuje zbawienie, zawsze jednak prowadzi do zguby.

Prawdą jest, że człowiek jest dobry, owszem bardzo dobry (por Rdz 1,31). Jest obrazem Boga, stworzonym po to, by pojmował i kochał prawdę! Jednak jego inteligencja spętana jest przez kłamstwo, jego wola stała niewolnikiem nałogu (nałóg – słowo zapomniane, oznacza przezywanie przyjemności z tego, co jest nikczemne tak, jak gdyby to było dobre). Jedynie umiłowanie prawdy stopniowo wyzwala od kłamstwa, a miłość prawdy dźwiga z niewoli. Wówczas dopiero, nie wcześniej, nikną głosy powodujące ruinę i wyzwala się ów śpiew, który uwalnia od wszelkiego zaczarowania, umacnia w powrocie do domu.

 

2. Człowiek

 

Niektórzy twierdzą, że człowiek tym różni się od zwierzęcia, iż posiada intelekt. Inni wolą twierdzić, że różni się od zwierząt ze względu na swoją głupotę.

Faktycznie zdrowe zwierze nie błądzi. Zaprogramowane dla zachowania swego gatunku i swego życia jednostkowego, kierowane jest nieomylnie instynktem. Nie stawia sobie pytania: „Co należy czynić?”, które jest równoznaczne z pytaniem: „Kim jestem?”

My natomiast możemy błądzić. Obdarzeni rozumem korzystamy z tego tylko i wyłącznie do osiągnięcia upragnionego celu. Zwierzęta pozostają takimi, jakimi się rodzą. My natomiast „przyszliśmy na świat po to, by się narodzić” (P. Neruda). Człowiek nie jest tym, czym jest, ale tym, czym jeszcze nie jest. Staje się na miarę tego, co pragnie. Jego natura, w odróżnieniu od reszty, to kultura. W opowiadaniu Księgi Rodzaju mamy stwierdzenie, że każde stworzenie dokonane zostało „według swego gatunku” (Rdz 1,11). Tylko człowiek stanowi wyjątek. Nie należy do żadnego gatunku. Otwarty na wszystko, sam swoją suwerenną wolą określa swoją naturę. Jego istnienie jest powolną ciążą, dopóki nie „narodzi się” według natury określonej przez niego samego.

Gdy Bóg stworzył wszechświat, zapragną, aby było jakieś stworzenie, które mogłoby podziwiać Jego dzieło. Lecz – opowiada Pico della Mirandolla w tym co, stanowi „manifest humanizmu” – ukończył wzorce i skarby zgodnie ze swym planem. Po chwili namysłu, na sposób właściwy tylko Bogu stworzył Adama „i postawił go w sercu świata mówiąc mu: «Nie dałem ci Adamie określonego miejsca, ani własnego wyglądu, ani żadnych osobistych prerogatyw, abyś to miejsce, ten wygląd, te upragnione prerogatywy, to wszystko osiągnął i zachował według twego życzenia i twego uznania. Ograniczona natura innych mieści się w granicach ustanowionych przeze Mnie praw. Ty dla siebie określał ją będziesz bez żadnego ograniczenia, według twej woli, we władzę której co poddałem. Postawiłem cię pośrodku świata, abyś stąd mógł lepiej widzieć to wszystko, co jest na świecie. Nie uczyniłem cię ani ziemskim, ani niebieskim, ani śmiertelnym ani nieśmiertelnym, abyś będąc wolnym i suwerennym mistrzem samego siebie, mógł kształtować siebie i rzeźbić w postać, jaką wcześniej wybrałeś. Będziesz mógł zdegenerować się w rzeczy niskie, jakimi są zwierzęta. Ale będziesz mógł również, zgodnie z twoją wolą, odrodzić się w rzeczy wyższe – boskie.» […] W rodzącym się człowieku Ojciec składa nasienie każdego rodzaju i zalążki wszelkiego życia. W zależności od tego, jak je ktoś będzie pielęgnował, będą w nim wzrastać i wydadzą w nim swoje owoce. Jeśli będą roślinne, wydadzą roślinę, jeśli zmysłowe, wydadzą zwierzę, jeśli racjonalne, stanie się człowiekiem niebieskim, jeśli intelektualne, człowiek stanie się aniołem i dzieckiem Bożym. Lecz jeśli nie będzie zadowolony z losu żadnego stworzenia, skoncentruje się w centrum swej jedności stawszy się jednym jedynie duchem z Bogiem w niezgłębionej tajemnicy Ojca. Ten, który postawiony został ponad wszelkimi rzeczami, będzie panował nad wszystkim. Któż nie będzie podziwiał tego naszego kameleona? Czy raczej któż będzie bardziej podziwiał coś innego?”

Sen wielkiego humanisty staje się rzeczywistością. Człowiek od początku zdany na swoją wolność, wreszcie ją zdobył. Obecnie „jest skazany na wolność” (J.P. Sartre). Nie tylko jako pragnienie czy zamiar, ale jako na rzeczywistość. Godny podziwu „kameleon”, powierzony jego własnym dłoniom, może stać się wszystkim, przekształcać się w roślinę lub Boga, według swej suwerennej decyzji.

Jakim jest jednak zamiar, cel, który sobie stawia i któremu podporządkowuje całe swoje działanie? Wszystko czy nic, życie czy śmierć?

„Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” – pyta Jezusa uczony w Prawie (Łk 10,25).

Człowiek szuka życia, które nie byłoby śmiercią, które nie posiadałoby granic co do ilości i jakości, które dotrzymywałoby obietnicy radości i szczęścia: pragnie życia wiecznego. Wie, że istnieje oczekujące go dziedzictwo, ale związane jest ono z niepewnym „co należy czynić?”. W odróżnieniu od dziecka zdaje sobie sprawę, że owoce zbiera ten, kto pielęgnuje drzewo.

Pytanie „co należy czynić?”, jego nędza i wielkość, dotyczy czegoś, co nie istnieje, a rodzi się do życia dzięki mniej lub bardziej wolnemu działaniu człowieka. Ta wolność czyni człowieka podobnym do Boga samego, uczestnikiem Jego stwórczych prerogatyw, poprzez akt umysłu i miłość powołuje do życia coś, co dotychczas nie istniało.

Do działania konieczna jest, chociaż nie wystarczająca, prosta informacja: idź, gdzie ci wskazuje serce. Serce jest, „naczyniem zawierającym wodę i ogień”. Rozdwojone w centrum jak Droga Mleczna, pociągane jest zawsze z dwóch stron. Posiada w sobie pragnienia sprzeczne ze sobą (por. Ga 5,17). Należy wsłuchać się w nie i dobrze je poznać.

Aby nie dać się uwieść przez Syreny, nie wystarczy włożyć sobie do uszu wosk. Jest to zresztą niemożliwe, gdyż śpiew rozbrzmiewa wewnątrz serca. Na ma sensu również dać się przywiązać do masztu, pięknego lecz okrutnego, okrutnie pięknego! Trzeba natomiast wyzwolić „doskonalszy śpiew”.

Pragnienie jest zawsze nostalgią, bólem-za-powrotem za domu. Ale jakim jest dom człowieka?

Stworzony na końcu wszystkiego człowiek nie znajduje mieszkania obok żadnego stworzenia. W nim streszcza się świat astralny i ziemski, roślinny i zwierzęcy. Wszystko jest w nim obecne. Ale on nie sprowadza się ani do wpływów astralnych, ani do reakcji chemicznych między różnymi jego częściami składowymi, ani do złożoności swego życia wegetatywnego i zwierzęcego. Nosi w sobie ślady swej długiej podróży: blask nieba i matowość ziemi, twardość kamienia i płynność wody, siłę dębu i delikatność anemonu, pełzanie węża i lot ptaka, czułość ssaka i jego instynktowną agresywność. Posiada cechy każdej rzeczy i ich przeciwieństwa. Nie należy się temu dziwić, lecz należy jedynie zdać sobie z tego sprawę. Wszystko wchodzi w jego skład, ale nie jest nim. Poszczególne w nim elementy są między sobą uporządkowane, niższe podlegają wyższym, a on sam może wszystko ukierunkować do wolności miłowania.

Stworzony w szóstym dniu, ma za zadanie doprowadzić wszechświat do jego pełni, do odpoczynku dnia siódmego. Jeśli pozwoli się zdominować przez różne elementy, spada ze swego tronu i niszczy samego siebie. Jego części składowe oddzielają się od siebie i degenerują w autonomiczne formy niższego życia, życia zwierzęcego, wegetatywnego lub w jakikolwiek bezwład. Wraz z nim oddziela się od swego źródła całe stworzenie i jest przeznaczone do chaosu.

Jego wolność to rozdroże między życiem i śmiercią. Król stworzenia, obraz Boży, jest pontifex (właściwe znaczenie słowa – budowniczy mostu): jest istotą, która stanowi pomost między stworzeniem a Stwórcą.

Pierwsze słowa, jakie skierowane zostały do niego po oddaleniu się od Boga, to: „Gdzie jesteś?”. W rzeczywistości nie był już na „swoim miejscu” (Ruppert z Deutz). Odczuwał boleśnie, że jest nie na swoim miejscu, jak zwichnięta kość. Dlatego, że jego „miejscem” jest Bóg: „Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28).

Wszakże każda rzecz zdążą ku swemu „naturalnemu miejscu”. Dlatego człowiek jest wiecznym tułaczem, wygnańcem i pielgrzymem, ciągle niespokojnym i dręczonym, dopóki nie osiągnie swego przeznaczenia.

Lecz jak możemy poznać dokąd prowadzą dwuznaczności serca?

Kancelaria Parafialna

zegar Poniedziałek, piątek:
07:00 - 09:00
zegar Wtorek, czwartek:
07:00 - 09:00, 16:00 - 18:00
tel Telefon:
(32) 222 31 21 wew. 15

Msze Święte

msza Niedziela i Święta:
07:00, 09:00, 10:30, 12:00, 16:30
msza Dni powszednie:
07:00, 18:00 (+ w piątek 16:30)
uwaga Ważne:

Szybki kontakt

church Adres:
41-400 Mysłowice
ul. Cegielniana 7a
Telefon Telefon dyżurny: 601 142 880
Telefon:
(32) 222 31 21
mail E-mail:
janow.miejskimailkatowicka.pl
Jesteś tutaj: Home KATECHIZM Katecheza dorosłych 2023.01.31 – Duchowość ignacjańska – „Kim jestem. Do czego dążę”